🌷 Dzień KOBIET w A4 – 22% z kodem: KOBIETA 🌷

Do końca pozostało

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Pacjent je, a przecież nie jest głodny. Co robić?

Pocieszenie w czekoladzie, pizzy, lub kolorowych, słodkich napojach. Prawdopodobnie nawet jeszcze niedoświadczonego dietetyka to nie dziwi. Gorzej, jeśli sięganie po te produkty nie wynika z głodu. Co robić, żeby skutecznie pomóc takiej osobie?
Facebook
Twitter
LinkedIn
Telegram

Jedzenie jest naturalnym procesem, dzięki któremu radzimy sobie z odczuwaniem głodu fizycznego. Sięganie po posiłek to oczywista odpowiedź na uczucie ssania w żołądku, robimy to codziennie od jednego do nawet kilkunastu razy (zależnie od tego, na jak wysokim poziomie odpowiedniego bilansowania swoich posiłków jesteśmy).

W pracy dietetyka coraz częściej jednak mamy do czynienia z pacjentami, dla których jedzenie jest nie tylko formą zaspokojenia podstawowych potrzeb. Sporo osób zgłasza się po konkretną pomoc „Jak przestać się przejadać?”.

W dzisiejszych czasach – w dobie ciągłego stresu, pogoni i brania na siebie ogromu obowiązków jedzenie staje się dla wielu ludzi formą ucieczki od tego, co złe. Szukamy pocieszenia. W dzisiejszym artykule zgłębię kwestię tego, jak pracować z pacjentem zjadającym emocje.

Je, a nie czuje głodu

Jedzenie mimo braku uczucia głodu nie jest nowością. Często pacjenci mieli chociaż jedną taką sytuację w życiu. Spotkanie towarzyskie, święta, częstowanie kolejnym kawałkiem sernika – trudno odmówić.Takie sytuacje często związane są z tym, że pacjent boi się urazić uczucia bliskiej osoby. „Jeśli nie zjem to pomyśli, że niedobre”, „Okej, jeden kawałek w tę czy w tę już i tak nic nie zmieni”.Bardzo często takie sytuacje mają miejsce w młodym wieku – trzeba zjeść cały talerz, zanim będzie można iść na podwórko lub obejrzeć odcinek ulubionej kreskówki. Nawet, jeśli nie odczuwa się głodu, trzeba jeść, bo tak każą rodzice, dziadkowie lub pani nauczycielka.

Jakie mogą być konsekwencje wmuszania jedzenia?

Mało kto jednak zdaje sobie sprawę z tego, że wmuszanie jedzenia może być bardzo szkodliwe dla dziecka i jego późniejszego postrzegania jedzenia. „Zjem, bo będzie jej przykro”. „Zawiodę go, jeśli nie zjem wszystkiego z talerza”. Już na etapie dzieciństwa wiążemy jedzenie z emocjami, mimo tego, że nie są to nasze emocje.

Uważamy, że jedzenie buduje więzi, rozwiązuje problemy, zapobiega niezadowoleniu i odczuwaniu smutku. Scenariusz ten powtarza się codziennie przez całe dzieciństwo i okres dorastania. Nagle wchodzimy w świat nieco bardziej skomplikowany – pierwsze miłości, dążenie do ideałów sylwetkowych, egzaminy w szkole, matura, pierwsze, prawdziwe stresy.

Wcześniejsze wyuczone kojarzenie jedzenia z czymś, co ma zadowalać i pomagać w unikaniu smutku może stać się w tym okresie bardzo krzywdzące. Nie bez powodów to właśnie na tym etapie zaczynają się pierwsze epizody zaburzeń odżywiania, które coraz silniej wiąże się z odczuwaniem braku pewności siebie, traumami lub permanentnym uczuciem stresu. W dorosłym życiu wciąż dostajemy stresogenne bodźce – pozwól, że opowiem Ci pewną historię.

Przykład z życia wzięty

Pani Ania zaraz po przebudzeniu dostaje wiadomość o niezapłaconym rachunku za telefon, w trakcie picia porannej kawy czyta o nowym zamachu terrorystycznym lub wypadku samolotowym, następnie w pracy szef ma do niej pretensje, że znowu się spóźniła – nie wie jednak, że powodem była stłuczka samochodowa w drodze do biura.

Jest dopiero 9:00, a pani Ania psychicznie jest już na skraju wytrzymania. Po kilku godzinach wraca do domu – znowu nie miała czasu przygotować zdrowego posiłku, po drodze kupiła więc pizzę, paczkę chipsów i dwie czekolady. Dietę miała zacząć od poniedziałku, czyli od wczoraj, ale nie wyszło.

Wieczorem wyszła z przyjaciółkami na kolację, zjadła trochę za dużo i wypiła 2 drinki więcej niż powinna. Dieta musi poczekać do przyszłego tygodnia.Pani Ania zjada pizzę kawałek po kawałku, przy trzecim czuje już sytość. Z rozpędu zjada czwarty kawałek hawajskiej, a do głowy zaczynają napływać jej wyrzuty sumienia.

„Miałaś się odchudzać, znowu nie dopniesz się w kolejną spódnicę, a to już rozmiar L!” – myśli pani Ania. „Dobra, wszystko mi jedno i tak jestem beznadziejna, nigdy mi się nie udało”. Pani Ania niewiele myśląc zjada pizzę do końca, po czym otwiera paczkę chipsów i czekoladę. Po godzinie zostaje po nich jedynie szelest papierka i wielkie poczucie winy w głowie pani Ani. Na jakim poziomie jest teraz jej pewność siebie? Wiara we własne możliwości? Poziom stresu, który już rano sięgał zenitu? Tego możemy się tylko domyślać.

Jak określić tę sytuację?

Da się jednak określić sytuację, w której znalazła się pani Ania. Jest to nawyk – wyuczone zachowanie, które powtarzane odpowiednio dużo razy staje się normalnym sposobem reagowania na pewne (najczęściej negatywne) sytuacje. Być może Pani Ania już jako dziecko lub nastolatka wyrobiła w sobie nawyk zajadania stresu, który teraz usilnie powtarza.

Mechanizm jedzenia pod wpływem emocji wykształca się na tej samej podstawie, na której wyrabiamy nawyk mycia zębów. Mało kto wyobraża sobie wyjście z domu bez wcześniejszego wyszczotkowania jamy ustnej – nic dziwnego! Nawyku tego uczymy się od maleńkości od naszych rodziców. Jeżeli przez 100 dni zaraz po przebudzeniu powtarzasz daną czynność nie dziw się, kiedy 101 dnia zrobisz ją już automatycznie z zamkniętymi oczami.

Oczywiście, reakcja na stres wynika z naszego wychowania i charakteru – nie wszyscy będą chcieli radzić sobie z nim rzucając się na jedzenie. Część z nas jednak już na etapie dorastania szuka szczęścia w słodkich i słonych przekąskach, co u niektórych kończy się zaburzeniami odżywiania.Wiemy, że jedzenie pomimo braku odczuwania głodu koreluje z zaburzeniami odżywiania, jednak ciężko stwierdzić, które z nich to przyczyna, a które jest skutkiem.

Pomoc pilnie potrzebna!

Zastanówmy się teraz, jak moglibyśmy pomóc Pani Ani, gdyby ta dzisiaj zapukała do naszego gabinetu przedstawiając nam swój problem kompulsywnego objadania?Musimy pamiętać, że aby mogła zaistnieć reakcja zwykle najpierw potrzebujemy jakiejś akcji. Myjemy ręce zawsze po zabawie z pupilem, po śniadaniu bierzemy swoją porcję witaminy D, po założeniu butów musimy je jeszcze zasznurować, a po przykrych doświadczeniach/ emocjach/ złym dniu w pracy?

Duża część z nas szuka pocieszenia w jedzeniu. Kompulsywne jedzenie jest problemem, który częściej dotyka kobiet niż mężczyzn. Coraz częściej, w obawie przed przybieraniem na wadze kobiety kompensują sobie napady obżarstwa sportem, zażywaniem środków przeczyszczających lub wymiotami.

Można zatem wysnuć wnioski, że jedzenie emocjonalne związane jest nie tylko z silnym odczuwaniem stresu czy przeżytą traumą, ale także z zakrzywionym obrazem własnej sylwetki. Być może taka sytuacja miała miejsce u Pani Ani i zarówno przy pierwszej rozmowie, jaką jest najczęściej przeprowadzenie wywiadu dietetycznego, jak i późniejszych wizytach musimy brać to pod uwagę.

Zacznijmy od początku…

Warto na początek dać do myślenia pacjentowi, co tak naprawdę jest zapalnikiem jego zachowania? Na myśl o jakich sytuacjach szuka on pocieszenia w jedzeniu? Co sprawia, że sięga po kolejny kawałek mimo tego, że ośrodek sytości jasno daje mu sygnały, że czas już odejść od stołu?

Dobrze, gdyby pacjent chciał zwrócić na to uwagę – być może, kiedy następny raz pomyśli „jeden kawałek w tę czy w tę już i tak nic nie zmieni” w głowie zapali mu się czerwona lampka. Warto nakierować podopiecznego na to, co tak naprawdę w danej chwili odczuwa.

Czy aby na pewno jest to głód, a może złość? Zmęczenie? Smutek? Pacjent musi zdać sobie sprawę, jakie emocje zwykle wywołują w nim kompulsywne jedzenie – samo dojście do sedna sprawy to już pierwszy krok do poprawy relacji z jedzeniem.

Co zrobić, jeśli pacjent zajada smutki?

Drugi krok to praca z pacjentem nad dojściem do sedna problemu. Pozwól, aby pacjent mógł zastanowić się nad powodem, dlaczego próbuje rozładować swoje emocje właśnie sięgając do lodówki? Czy pokłada w jedzeniu nadzieję, że pomoże mu się uporać z problemami? W przypływie silnych emocji i chęci sięgnięcia po paczkę ciastek lub chipsów warto zadać sobie pytanie „Czy po zjedzeniu nie będę już czuł złości?”, „czy ciastka pomogą mi w rozwiązaniu mojego problemu?”.

Jeżeli dieta jest odpowiednio zbilansowana, a pacjent nie problemów z dużymi wahaniami cukru we krwi, odpowiedź na pewno brzmi „Nie”. Co wtedy? Przydatne mogą okazać się w takim przypadku najprostsze pomoce.

Zaproponuj pacjentowi, aby na drzwiach od lodówki lub szafki, gdzie zawsze trzyma produkty, po które najczęściej sięga w gorszej chwili przykleił kartkę, na której napisze wyżej wymienione przeze mnie pytania. Zanim je otworzy, niech trzy razy przeczyta każde z nich. Być może już tak mały krok będzie w tym w kierunku osiągnięcia sukcesu.

Ostatni krok!

Wiesz już, że reakcja pacjenta (jedzenie emocjonalne) na akcję (negatywne emocje) to wyuczone zachowanie, które powtórzone wiele razy pod wpływem „zapalnika” stało się jego nawykiem.Wiesz już też, że nawyki można zmieniać i wykształcać nowe, będące alternatywą do dotychczasowych zachowań. I to jest właśnie ostatni krok! Poświęć spotkanie z pacjentem nad szukaniem alternatyw, które pozwolą mu rozładować silne emocje, które w sobie kumuluje.

Pamiętaj, że zamiatanie problemów pod dywan nigdy nie jest rozwiązaniem – każda emocja musi znaleźć swoje ujście. Zapytaj pacjenta, co lubi robić w wolnym czasie? Może będzie to sport, muzyka, taniec, medytacja? To sposoby, które najczęściej pomagają nam rozładowywać negatywne emocje nagromadzone przez cały dzień. Najprawdopodobniej pacjent pomyśli o tym, co tak naprawdę sprawia mu przyjemność, w towarzystwie jakich osób lubi przebywać oraz jakie tematy lubi podejmować.

Odpowiedzi na te pytania pomogą nakierować go na formy rozładowywania emocji, o których być może wcześniej nie miał pojęcia. Niech myśli o nich i powtarza je za każdym razem jako alternatywę dla emocjonalnego jedzenia.

Jak to wygląda w rzeczywistości?

Przykład? Wracamy do pani Ani, która od zawsze miała świetny kontakt ze swoją siostrą – w dzieciństwie były jak papużki nierozłączki, a teraz doskonale wie, że może zwrócić się do niej z każdym problemem.W przypływie negatywnych emocji pani Ania znowu sięga po tę nieszczęsną paczkę ciastek – stop! W tym momencie pani Ania wie już, że zjedzenie ich nie przyniesie rozwiązania problemu – przepracowaliście już to wspólnie na ostatnich konsultacjach.

Wpada na pomysł, że o wiele lepszym rozwiązaniem będzie więc rozmowa z siostrą i opowiedzenie o wszystkich swoich problemach. Obecność bliskich osób i rozmowa z nimi jest nie tylko świetnym zachowaniem alternatywnym – to zachowanie, które w odróżnieniu od emocjonalnego jedzenia może przynieść realne rozwiązanie problemu!

Podsumowanie

Osoby z zaburzonym obrazem swojego ciała, problemem jedzenia emocjonalnego lub wręcz kompulsywnymi napadami obżarstwa bardzo często nie zdają sobie sprawy z przyczyny swojego zachowania i emocji, które są jego zapalnikiem.

Rolą specjalisty, jakim jest dietetyk lub psychodietetyk, którego pacjentem jest osoba zmagająca się z wyżej wymienionymi problemami jest nie tylko racjonalne ułożenie planu dietetycznego i dobranie kaloryki, która zapewni sytość i dobre samopoczucie, ale także umiejętność kierowania go na znalezienie przyczyny swoich zaburzeń.

Niezwykle ważne jest także uświadomienie, że cała zmiana to proces – wymaga odpowiedniego okresu czasu i ilości powtórzeń pozytywnych nawyków, aby mogły one zastąpić te związane z napadami obżarstwa.Jest to jednak cel, który wart jest cierpliwości – i piszę to ja – osoba, która wygrała walkę z takimi napadami jak i dietetyk, który w dzisiejszej pracy pomaga osobom, które się z nimi zmagają.

Dołącz do A4 za darmo!

Chcesz rozwijać się w treningu lub dietetyce? Załóż konto w platformie A4 i odbierz swój pakiet edukacyjny – całkowicie za darmo!

+50 tys. osób w platformie